wtorek, 30 sierpnia 2011

Najważniejszy dzień w życiu

Wczoraj jest historią, a jutra nie ma.... śpiewa Maleo Reggae Rockers
Najważniejszy dzień w życiu to DZISIAJ.
Dzisiaj wstałem o 6:00, ogarnąłem się, zjadłem kanapkę z żółtym serem i kiełbasą, taką składaną. Obrałem dwa jabłka, pokroiłem w kawałki i zapakowałem do plastikowego pojemnika, wsadziłem do torby. Wyszedłem do pracy. Grzebałem w kodzie, pisałem, analizowałem, rozmawiałem. Wypiłem w trakcie trochę wody, jedną herbatę i dwie kawy z mlekiem. Zjadłem obiad ze kolegami z pracy. Po pracy załatwiałem formalności związane z mieszkaniem, robiłem zakupy. Wędrując po sklepach wychodziłem z podziwu ile tego mamy do dyspozycji. Oddałem butelki po wodzie mineralnej i po piwie. Kupiłem bułkę, resztę mam w lodówce. No dobrze, kupiłem Paulanera Weissbier - chcę się przekonać co to takiego. Wróciłem do mieszkania. Włączyłem płytę lovestory. Właśnie skończył się dzisiejszy Paulaner...

czwartek, 25 sierpnia 2011

Ordnung 1.1 beta

Dzisiaj po przyjechaniu z pracy do motelu zagaiłem do kolegów siedzących na ławce. Normalnie "Wie geht's?" Usiadłem z nimi i zaczeliśmy rozmawiać. Powiem szczerze, że moją motywacją była tym razem chęć pozbycia się nadmiaru warzyw ( a i tak ich już dużo rozdałem ). No więc po jakimś czasie zapodałem temat jak ja to nazwałem eko-bio-gemuese i sprawa załatwiona. W trakcie rozmowy opowiedziałem im o mojej przygodzie z mieszkaniem. Jeden z kolegów, który pracuje w podobnej instytucji wyjaśnił mi, że do nich pryszło drogą elektroniczną kilka tysięcy podań i nikt na nie nie zamierza odpowiadać. Popyt jest tak duży, że nie boją się, że sprzedaż spadnie. No i ludzie sami do nich wydzwaniają dokładnie tak jak ja.
W jednej z kuchni motelu, w którym mieszkam znalazłem taką oto piękną instrukcję - nazwałem ją Ordnung 1.1 beta. Bardzo mi się spodobała.

Ordnung kann sein, kann ale nie muss


Ordnung kann sein. No a kann to nie muss. Więc sytuacja wyglądała tak. Zarejestrowałem się w 3 agancjach, które dysponują mieszkaniami i od nich można coś wynająć. Jak mają oferty to przesyłają na email lub dzwonią. W moim przypadku to ja pisałem do nich maile i dzwoniłem, średnio 2 razy w tygodniu. Po kontakcie z mojej strony dostawałem pewne propozycje - większość to słabizna. No i dostaję wczoraj maila od pastora Stafan - zapoznaliśmy się wcześniej na spotkaniu wspólnoty Lammburg - w którym mi pisze, że znalazł w lokalnej gazecie ciekawe ogłoszenie, w świetnej lokalizacji. Zaraz tam zadzwoniłem i umówiłem się z Panią Kusuke.
Mieszkanie od razu mi się sopdobało - to już połowa sukcesu. Pani Kusuke nie mówiła dobrze po niemiecku więc na pytanie "Do you speak English?" odpowidziała szczerym uśmiechem. Przyjachała do Niemiec z Japonii jakies 2 lat temu i pracuje tu jako nauczycielka j. angielskiego. Spadłem je, że tak powiem z nieba bo do końca sierpnia chce się wyprowadzić do innego miasta i agencja - tak dokładnie, jedna z tych, w której jestem zarejestrowany - nikogo nie może jej znaleźć. Gdzie ten Ordnung? Dobrze, że sama umieściła ogłoszenie w gazecie.ufff. Więc pogadaliśmy sobie, ja opowiedziałem o mojej sytuacji i tu się dobrze zrozumieliśmy - imigranci w Niemczech. Mieszkanie oglądało w sumie 9 osób, a zamieszkam tam ja z moją rodzinką :)
Trzeba je będzie tylko trochę odświeżyć bo Ordnung tam był japoński. Jak tylko się zadomowimy będziecie mogli przyjechać nas odwiedzić.

środa, 24 sierpnia 2011

Status updejt und guteN 8 (Acht)


Kurcze ale ten czas leci. Przez weekend byłem w Polsce. Janek rośnie tak szybko, że nie mogę pozwolić sobie na dłuższe z nim niewidzenie. No i weekendzik udał się rewelacyjnie! Powrotna droga jest o tyle przyjemna, że jedzie się na zachód i dłuuuudo widać zachodzące słońce.

Więc w przywiozłem tym razem 2 skrzynki (duże) pomidorów, ogórków, gruszke i innych i poczęstowałem m.in. kolegów w pracy. No rewelacja - tato dzięki za ten pomysł. Karmienie współpracowników jest bardzo ciekawym sposobem na rozwijanie kontaktów :)
W pracy wrzynam się w legacy code, jak zwykle bez dokumentacji, bez konceptów. Jednak działa, przerabia grube miliony euro, a ja się zastanawiam kiedy taki system idzie do piachu i czy w ogóle pójdzie (cobolowe system wciąż są na produkcji). Tym razem wchodzę w temat z doświadczeniem z poprzednich firm i jest mi o wiele lżej. A i nie za bardzo się denerwuję, że to takie wszystko zagmatwane oraz wiem czego się jeszcze tam można spodziewać. Pilnie obserwuje status oraz team meetingi, słucham co ludzie mówią. Już pracuję nad postem o estymacjach - mój ulubiony temat w tym roku. Do tego wszystkiego opracowuję powoli ofertę usług jakie zamierzam świadczyć :).
No i na konie - dzisiaj znalazłem w końcu mieszkanie. Opiszę to w kolejnym poście bo temat jest tego warty.

piątek, 19 sierpnia 2011

Intergracja

W ramach integracji pojechałem wczoraj na spotkanie JUG-Ostfalen, a konkretnie na wykład o Spring Integration w EAI. Przyjechał kolega z SpringSource i przedstawił temat. Byłem wcześniej na wykładach o Apache Camel oraz o ESB i tak się zastanawiam co tu nowego. To co zwróciło moją uwagę to to, że twórcy Spring Integration określają rozwiązanie jako NO-ESB. Dla mnie to brzmi jak chwyt marketingowy w stylu: my nie jesteśmy wielkie, ciężkie, drogie ESB - my jesteśmy inni.
Wracając do samego tematu - EAI - to w kontekście dużej firmy jest to bardzo ciekawe zagadnienie. Ja jednak na razie nie dotykam go swoimi palcami.

środa, 17 sierpnia 2011

Multikulti sprawdza sie na jvm - a wsrod ludzi?


Oto wpadł mi w oko plakat wyborczy socjalistów. Spójrzcie sami - multijęzykowy, a tak naprawdę to multikulti. Bo języki na nim użyte związane są z bardzo różnymi kulturami.
Były członek SPD Thilo Sarrazin, opublikował książkę pod tytułem: "Niemcy likwidują się same". Jak to się dla niego skończyło można poczytać w sieci. Potem Pani Merkel weszła w jego buty z tą tylko różnicą, że użyła łagodniejszych słów - multikulti nie wyszło. Ktoś kiedyś powiedział, że jedna platforma i wiele języków, ktoś inny, że jeden język wiele platform. A może tak: wiele języków i wiele platform?

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Swing, Spring, String, języki dżawowe i worek ziemniaków

Czy zna pan Swinga lub Stringa? Takie takie pytanie usłyszałem jakiś czas temu od osoby szukającej programistów Java - cokolwiek to znaczy. Wyobraź sobie drogi czytelniku, że jesteś handlarzem na placu z warzywami. Dostajesz zamówienie na 10 worków ziemniaków. 10 worków z ziemniakami takie szare worki, wypełnione bulwami ziemniaków. Z zewnątrz wyglądają identycznie. W środku prawie identycznie - ziemniaki się różnią jeden od drugiego. Można powyciągać trochę ziemniaków z worka i pooglądać. Można ziemniaka nawet przekroić i zajrzeć czy coś z nim w środku nie tak. A co można z ziemniaków robić: frytki, piure, talarki, sałatkę, placki, etc. Więc z programistami jest podobnie. Są sprzedawani jak worki ziemniaków. Czasem ktoś ziemniaki na frytki, a robi z nich sałatkę. Czasem jest odwrotnie. Z tą tylko różnicą między programistą, a workiem ziemniaków, że on nie chce być tak traktowany.
Pierwsza zasada ziemniaczanego handlu brzmi - people matter !

Pierwszy weekend

W piątek pracowałem krócej niż zwykle. Dlaczego? Dlatego, że postanowiłem spędzić weekend z rodziną. Wsiadłem w mojego Korsacza i po pięknej niemieckiej autostradzie popędziłem do Małgosi i Janka. Wcześniej nic im o tym nie mówiłem - to była naprawdę udana niespodzianka. Tam jechałem 7 h - z Bielan do Trzebnicy 1,5. Powrót 6h. Przy okazji pobytu naprawiłem rurę wydechową, która mi się urwała i wisiała na drucie (moje autorskie rozwiązanie) wydając piękne sportowe odgłosy. Piękny weekend, a Janek jak się zmienił - oj.... dobrze jest mieć do kogo wracać.

środa, 10 sierpnia 2011

Praca, posiłek, sen

Rytm. Czy go czujesz? Czy go masz? Jaki jest twój rytm? Dobry czy zły? Rytmu nauczyła mnie w dużej mierze moja żona Małgosia. Mama uczyła mnie też ale jakoś bardziej dotarło to do mnie przez żonę. Może dlatego, że więcej się rozumie jak człowiek jest starszy. Najbardziej jednak przekonało mnie to co zaobserwowałem patrząc na pierwsze miesiące życia mojego synka Janka. Małgosia wprowadziła porządek i nauczyła tego Janka. Kładliśmy Janka zawsze o 18-19 spać. I teraz w tych godzinach on już śpi. Ma swój rytm, ma porządek. Widzę, że to mu służy i nam też. Więc ja też narzuciłem sobie tu na wyjeździe rytm. Praca (od 7-8 do 17), posiłek, sport (codziennie 30 minut biegania), sen (idę spać nie później niż o 23). Do tego lista rzeczy do zrobienia, których nie odkładam na jutro. Taki jest mój obecny rytm.

Dziś płakałem

W pracy posiedziałem z kolegą nad logiką aplikacji. Poszło całkiem sprawnie, dużo wziąłem. BTW kolega ten jest niezwyczajny - łysa glaca, biała jak śnieg koszula, czarne dżiny i wysokie martensy pod nimi ukryte. Jak założył kurtkę to jeszcze czekałem żeby podwinął nogawki. No może to jakieś stereotypy - tak po prostu lubi. Dzisiaj mu powiedziałem, że pochodzę z egzotycznego kraju nad Wisłą... ogólnie jest sympatyczny.
Po powrocie do mieszkania zobaczyłem zdjęcie Janka - Gosia mi przesłała. Załatwiło mnie... płakałem... poszedłem pobiegać... wiał wiatr, ja biegłem... płynęła barka, jechał pociąg...

wtorek, 9 sierpnia 2011

Drugi dzień


Czytam jakiś podręcznik do systemu, grzebię w kodzie z debuggerem, pytam, czytam, tłumaczę.
No i nadszedł czas na obiad. No i co dziś można dostać w kantynie:

To znany przysmak produkowany dla vw od wielu lat. Mi też smakowały. Ta kiełbasa jest dość duża, dodatkowo wziąłem sałatkę ziemniaczaną. Po takim objedzie trzeba z pół godziny dochodzić do siebie, może nawet dłużej.
Mój project leader zapytał jakim samochodem przyjeżdżam - no Oplem oczywiście, nie wspomniałem, że mam instalację LPG żeby chronić środowisko :) - po czym powiedział, że to trzeba zmienić. Z Corsarzem mogę się rozstać tylko kto za to zapłaci .... ach ten humor poprawny korporacyjnie lub koncernowo.
Po pracy odwiedziłem agencją wynajmującą mieszkania, obejrzałem jedno, założyłem konto - wcale nie trzeba mieć zameldowania na tej ziemi, kupiłem żelazko, które z racji tego, że było ostatnie (nie w Aldi) stargowałem o 4E :) a co. Wieczorem sesja na skype z rodziną. Czy ja tęsknię? No jak się rozstaje z rodziną to się tęskni cały czas.

Pierwsza runda

W poniedziałek spotkałem pierwszy raz zespól projektowy. Jak to z tego typu spotkaniami bywa - nie pamięta się imion, głowa puchnie od dużej dawki informacji. Wspominam z sentymentem jak zaczynałem w poprzednim projekcie.
Tym razem to również duża zmiana - będę pracował przy Global Supplier and Sourcing Managemen System. Nie będę się na jego temat rozpisywał wiadomo z jakiego powodu ;). O tym, że jestem kontraktorem przypomniałem sobie kiedy zapytałem gdzie są jakieś materiały biurowe. Przypomniał mi się zaraz tekst: Contractors - do not feed! No ale o szczegółach to przy piwku kiedyś. Więc były jakieś schematy organizacyjne, zasady, diagramy, etc. Wdrażam się. Witaj Springu, Swingu, Stringu, witajcie języki dżawowe ! :D Jetzt geht's los!

W poszukiwaniu ludzi, tych ludzi

Nadrabiam zaległości. Wprawdzie mamy dzisiaj wtorek ale pozwolę sobie cofnąć się do niedzieli.
Gdzieś niedawno widziałem taki napis: People matter... i coś tam jeszcze. Tylko gdzie ci ludzie, gdzie ich znaleźć. No więc ja szukam ich we wspólnotach chrześcijańskich. Szukam ludzi, z którymi mnie coś łączy mimo, że mówimy w innych językach, mieszkamy w innych krajach. Przejrzałem listę tzw wolnych wspólnot ewangelickich - bo z takimi mam od dłuższego czasu do czynienia i pojechałem na nabożeństwa. No i oprócz uczestnictwa w nabożeństwie miałem okazję poznać dwie osoby, trochę porozmawiać, dowiedzieć się co się dzieje w mieście, jak jest z mieszkaniami, itp. People matter. Będzie dobrze.
W niedzielę udało mi się jeszcze zwiedzić Braunschweig. To zdecydowanie ładniejsze miasto. Jednak ze względu na dojazdy zdecydujemy się na mieszkanie w Wolfsburgu.

Dlaczego mi się nie chce pisać

Mam o czym pisać ale często mi się nie chce. Dlaczego? B nie umiem blogować. Tu przecież nie chodzi o napisanie wypracowania na 5, nie chodzi o to żeby się wszystkim podobało. Chodzi o to, żeby wyrzucić z siebie trochę materiału, ktoś się czegoś dowiedział.
A jak napiszę coś czego będę później żałował? Google mi tego nie zapomni. Do dupy z tym....
Te dzieci mające konta na facebookach i nk to maja już teczki pozakładane jak ich dziadkowie za czasów pogardy czyt. PRLu. Jak będą się ubiegać o urzędy to super polski brukowiec przyszłości Fuckt będzie miał o czym pisać przez ich całą kadencję.

sobota, 6 sierpnia 2011

Sprawy pracowe i bytowe

Dostałem informacje, że w zaczynam w poniedziałek o 10:00 od spotkania z moim PMem.
Miałem już okazję z nim rozmawiać wcześniej, kiedy omawiany był projekt, kiedy się poznaliśmy.

A co my tu właściwie w tym Wolfsburgu mamy? Ano mamy kilkadziesiąt hektarów fabryk - siedziba główna VW - z panem Martinem Winterkornem siedzącym nad tym wszystkim i kierującym. Jest tu też centrum informatyczne koncernu - tu się po naprawdę dużo dzieje.

Samo miasto jest mówiąc wprost nieciekawe. W sumie bardziej niż miasto interesują mnie ludzie. Na to stawiam. Poznanie ciekawych ludzi, z którymi można coś robić wspólnie jest priorytetową sprawą poza pracą. Koszty życia podobne do wrocławskich z wyjątkiem prądu i usług (naprawa samochodu, pralki, położenie kafelków, etc.) No i to co się szybko czuje to infrastruktura na poziomie czyli brak korków i dobre drogi wszędzie.

Tak przy okazji to ciekawa jest historia tego miasta. Pracowało tu masę Polaków niestety nie z własnej woli. Kiedy chodzę po mieście i obserwuję starsze budynki próbuję sobie wyobrazić jak rzesze ludzi szły codziennie do fabryk... No dzisiaj też chodzą rzesze, sprawy się poukładały jakoś, wiemy jak jest.

Nach Wolfsburg fahren....

7:30 czwartek wyjechałem. Na miejscu 14:30, po drodze przerwa na to i owo, burza i remont na autostradzie przed Berlinem.
Jak dobrze, że kupiłem nawigację - nie chodzi o autostradę - znalezienie ulicy w mieście stało się dużo łatwiejsze. W umówionym miejscu spotkałem się z panem Walterem - agentem od nieruchomości - który załatwił mi pokój. Gadaliśmy ponad pół godziny, sam nie wiem jak to wyszło. O mieście, o zdrowiu, o problemach z mieszkaniami, o samochodach.
No więc mam pierwsze lokum, warunki iście studenckie. Pokoik, kuchnia współdzielona, a wszystko w wyremontowanej stodole czy czymś takim. Co do klimatu nie ma zastrzeżeń. O nie ma pościeli, a zaraz zamykają sklepy. Więc szybciutko do MFO Matratzen Factory Outlet, tam pewnie coś będą mieli.
W sumie odwiedziłem MFO, real i jeszcze coś, zwiedziłem kawałek miasta i po dwóch godzinach wróciłem z tym co trzeba. Można iść spać.

piątek, 5 sierpnia 2011

Przygotowania do wyjazdu

Ostatnie prawie trzy tygodnie spędziłem głównie pracując przy remoncie domu. Załatwiałem też sprawy związane z działalnością gospodarczą. Jak to się mówi - zawsze coś. W sumie myśląc o wyjeździe miałem na uwadze kilka podstawowych rzeczy - mapa, pieniądze na początek, dokumenty, komputer i jakieś ubranie. O resztę ważnych rzeczy zatroszczyła się moja żona Małgosia.
Do Niemiec wyjeżdżałem w ciągu ostatnich kilku lat wiele razy. To właśnie dlatego nie ekscytuję się specjalnie, a jedynie denerwuję samą zmianą. Mieszkania nie udało mi się załatwić przez net. Jak już się coś w miarę pojawiło to szybko znikało. Mam zaklepany pokój, będę szukał na miejscu. O samej pracy jakoś nie myślę... raczej myślę o Janku, moim 6 miesięcznym synku, jak on to odczuje.